Wybitni Polacy w Albercie – Romuald Wolikowski

Wybitni Polacy w Albercie – Romuald Wolikowski

Polonia w Edmonton jest zaszczycona, bo ma wśród siebie wielkiej miary świadka historii w osobie generała Romualda Wolikowskiego, który w dniu 21 grudnia 1991 obchodził swe setne urodziny. Myśli uczucia i najlepsze życzenia wielu przyjaciół koncentrowały się wokół tego nadzwyczajnego solenizanta, który jest jednym z najdzielniejszych żołnierzy Drugiej Rzeczpospolitej – wierzącym w zadania i obowiązki wobec swej Ojczyzny.

Tłumnie przybyli Polacy i goście kanadyjscy do szpitala i Św. Józefa w Edmontonie, gdzie przebywał generał Romuald Wolikowski. Setna rocznica urodzin była świątecznym dniem dla miejscowej Polonii. Jubilat otrzymał gratulacje i życzenia od między innymi Jana Pawła II, brytyjskiej królowej Elżbiety, Lecha Wałęsy, premiera Mulroney’a. W kaplicy została odprawiona Msza św. po czym wszyscy przeszli do sali, gdzie prezes Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Edmontonie, p. Ludwik Lechociński odczytał treść nadesłanych życzeń, a przedstawiciele Polonii indywidualnie składali Jubilatowi gratulacje.

Generał Romuald Wolikowski urodził się pod zaborem rosyjskim w roku 1891. Karierę wojskową rozpoczął jako 10-letni chłopak, przez wstąpienie do przygotowawczej szkoły wojskowej. Potem służył w armii rosyjskiej w stopniu kapitana. Po rewolucji w Rosji był jednym z organizatorów dywizji syberyjskiej, w której walczył w randze majora.  Potem był szefem sztabu Dowództwa WP na Syberii. Dywizja ta została później zaliczona do tworzonej przez gen. Józefa Hallera armii polskiej, jako Piąta Dywizja. Walczyła ona głównie z regularną armią bolszewicką, między innymi z dywizją piechoty dowodzoną przez Gaja, późniejszego dowódcę korpusu konnego. Korpus ten w roku 1920, w ramach ofensywy rosyjskiej na Warszawę, szedł wzdłuż Prus Wschodnich na Płock. Dziwnym zbiegiem okoliczności 1920r. brygada syberyjska stworzona z resztek syberyjskiej dywizji, stoczyła z tymże Gajem krwawą walkę pod Krzynowłogą Wielką i Chorzelami. Po trudnych przejściach R. Wolikowski dotarł do Polski i jako młody pułkownik w wojnie polsko-sowieckiej w 1920 r. odgrywa ważną rolę, jako Szef Sztabu zwycięskiej 5 Armii Władysława E. Sikorskiego.

W 1921 r. pułkownik R. Wolikowski poślubił Izabellę Lutosławską. Wkrótce potem zostaje mianowany pierwszym, po zwycięstwie nad sowietami, attaché wojskowym, reprezentującym wojsko Polskie w Moskwie. Towarzyszyła mu młodziutka żona, choć w owym czasie dyplomaci rodzin do Moskwy nie zabierali, bo było to wysoce niebezpieczne. Przez 3 lata przebywają oni wśród strasznych widoków nędzy rosyjskiej i dzikiego zachowania komisarzy. „Bella”, jak ją nazywał generał nie była jednak przeciętną osobą i dzielnie znosiła trudności. Była ona córką słynnego w Polsce i Europie profesora Wincentego Lutosławskiego, filozofa, publicysty i działacza społecznego oraz Zofii Casanova, uwielbianej poetki hiszpańskiej. Izabella, jako młoda panna „ burżujka”, w czasie najazdu bolszewików w 1920 r. pozostaje w swoim ukochanym rodzinnym Drozdowie k. Łomży, aby go chronić przed wrogami. Później w czasie II wojny światowej, z dwoma młodocianymi synami walczy w Armii Krajowej. Ciężko ranna w czasie Powstania Warszawskiego, z trudem stara się odszukać syna Grzegorza, który w tym czasie, zaledwie 2 kilometry od matki ginie od niemieckiej kuli.  Po trzy miesięcznym poszukiwaniu odnalezione zwłoki syna potajemnie sama ekshumowała i zdołała je pochować w trumnie na cmentarzu powstańców w Warszawie. Syn Andrzej* ocalał i obecnie mieszka w Edmontonie.

Wróćmy jednak do lat dwudziestych. Po powrocie z placówki pułkownik R. Wolikowski w latach 1924-26 został przydzielony do Departamentu Piechoty w M.S. Wojsk. W latach 1926-30 dowodził 55 p.p. a w 1930-37 piechtą dywizyjną 4 D.P. W latach 1937-39 był zastępcą dowódcy OK VII Poznań, a w kampanii wrześniowej dowódcą etapów Armii Poznań. Po przedostaniu się do Francji od października 1939 do stycznia 1940 był dowódcą 1-go pułku szkoleniowego Coëtquidan, a potem do czerwca 1940 komendantem Centrum Szkół Piechoty. Od 1940 do 1941 zastępował dowódcę 3 Brygady Kadrowej Strzelców w 1-szym Korpusie w Szkocji. W latach 1941-42 był attaché wojskowym, a potem szefem Misji Wojskowej w ZSRR. W 1941 został mianowany generałem brygady. W latach 1942-44 był komendantem kursów oficerskich przy Dowództwie Jednostki Wojskowej na Środkowym Wschodzie. Za waleczność na polu bitwy otrzymał między innymi krzyż Virtuti Militari. Po demobilizacji, od roku 1947 zamieszkał w Kanadzie, początkowo w Toronto a potem w Edmontonie w Albercie.

Ten dzielny żołnierz nie zasklepiał się w przeszłości, ale brał również udział w życiu emigracji, interesował się żywo sprawami krajowymi, a także ogólną sytuacją polityczną świata. Pomimo pracy zawodowej i wieloma trudnościami połączonymi z budowaniem życia w nowym kraju, znalazł czas na pracę polonijną, którą wzbogacił swoim intelektem, energią i rozwagą. Przez 6 lat był przewodniczącym Komitetu Milenium Polski Chrześcijańskiej, przygotowując wspaniałe obchody. Bardzo wiele pracy włożył w przygotowanie obchodów kopernikowskich. Był członkiem komitetu Jedności Polonii, który był zalążkiem „ Polonii Jutra”. Należał do Komitetu Oświaty, w którym zrodziła się myśl Uniwersytetu Polonii Świata. W tym wszystkim potrafił zwrócić uwagę na tych, których przygniatały trudne początki życia w Kanadzie i miał dla nich słowa pociechy. Troskliwość, serdeczność i szacunek dla każdego człowieka dało się zawsze odczuć w obecności naszego Generała. O swoim zaadoptowanym kraju mówił do Kanadyjczyków „Żyjecie w błogosławionym kraju i powinniście się czuć jak milionerzy ”. Przez długi okres niepokoiła Go groźba separatyzmu w Kanadzie. Często mówił o sobie: “Moją osobistą filozofią jest najpierw wolność a potem już tylko obowiązek”. Filozofię tę wprowadził w życie biorąc na cel ciągłą walkę o wolność i niepodległość Polski. W roku 1991 w czasie wizyty konsula Rzeczpospolitej Polskiej W. Osuchowskiego, 99 letni generał powiedział: „Wiem, że Naród boryka się z licznymi trudnościami, ale grunt, że pozbyliście się tego okropnego komunizmu”. Słowa te generał powtórzył kilka miesięcy później, kiedy Konsul Generalny A. Brzozowski udekorował Go krzyżem za udział w wojnie 1918-1920 i za zasługi w dziele utrwalania niepodległości Rzeczpospolitej. Komunizm znał dobrze i wiele pisał na ten temat. Poznał go bezpośrednio, jako oficer 5 Dywizji Syberyjskiej, attaché wojskowy w Moskwie i kierownik misji wojskowej, kiedy na własną rękę wysłał depeszę do łagru, w którym siedziało 100,000 Polaków, nakazując natychmiastowe zwolnienie uwięzionych zgodnie z umową Sikorski-Majski. Cieszył się bardzo, gdy ten rozkaz został wykonany.

W roku 1981 przy okazji wręczenia Gen. Wolikowskiemu doktoratu Honoris Causa przez Uniwersytet Alberty, dr. George Cormack powiedział: „ He is an example for all of us, having demonstrated the discipline of mind and love for his fellow men that is ready to sacrifice an entire life for the principles, which are so much a part of him. His whole life has not been war for war’s sake, but battle to restore, develop and maintain human freedom and dignity”.

Opracowano na podstawie Magazynu Polonii, 1992

*Andrzej Wolikowski zamarł w Edmontonie w grudniu 2017 roku w wieku 93 lat

**********

Ostatnie Pożegnanie Gen. Brygady Śp. Romualda Wolikowskiego

Był świadkiem całego stulecia, naszą żywą historią. W Jego życiu zamknęły się tragiczne losy Polski ostatniego wieku. Urodził się w niewoli, przeżył zmartwychwstanie Ojczyzny, służył Jej wiernie w latach międzywojennych, bronił w okresie okupacji przez dwu odwiecznych wrogów. Po ostatniej wojnie stał się tułaczem – jak tysiące innych byłych polskich żołnierzy. Przed odejściem na wieczną wartę dzielił z nami radość ponownej „ jutrzenki swobody”, która zaświeciła ostatnio nad Polską.

W piątek 21 lutego, 1992 roku polonia edmontońska żegnała Go wraz z Kombatantami, których sztandary z czarną wstążką pochyliły się nad Jego trumną w ostatnim hołdzie. Żałośnie zabrzmiała trąbka przy „Ostatnim Apelu” w kościele i na cmentarzu. W imieniu Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, Koło nr. 6, żegnał Zmarłego Generała prezes Koła p. Ludwik Lechociński. Eulogię w języku angielskim wygłosił wierny przyjaciel Generała, były członek Senatu Uniwersytetu Albertańskiego p. Greg N. Cormack. W imieniu polskich parafian pożegnał Zmarłego ks. Władysław Karciarz, OMI, proboszcz Parafii Różańca Świętego – główny celebrant Mszy pogrzebowej. W dniu pogrzebu od Prezydenta Rzeczpospolitej Polski Lecha Wałęsy nadeszły na ręce jednego z naszych Kombatantów p. Bena Mazurkiewicza, kondolencje dla SPK w Edmontonie, dla Rodziny i Przyjaciół Zmarłego. Ze szczerym, głębokim żalem żegnamy zasłużonego żołnierza, i dowódcę, gorącego patriotę i wiernego Syna Polski.

Cała Polonia żegna Wielkiego Żołnierza i Wielkiego Polaka. Jego nazwisko pozostanie dla nas symbolem ważnej dla Polski ery.

We have come to a temporary farewell to a great and eminent soldier…a General Officer who has demonstrated throughout his whole life what a true soldier really must be – a man who devotes his life to the end that all of us might have peace. Never have I known anyone who has better exemplified in his life his passionate devotion to Truth and Peace….his entire life as soldier and diplomat dedicated to the end that his beloved Poland might know peace.

And it is significant that the University of Alberta, in his adopted country, has recognized that devotion and dedication by conferring upon him the Honorary Degree of Doctor of Laws. And how wonderful it is that he lived beyond 100 years to see his Poland delivered from the shadow of her last great enemy. We have come not to mourn our losing, temporary, and great and glorious friend, but rather to celebrate his union with God…and his re-union with his beloved Belita, and with his young son Greg who died on the streets of Warsaw for the deliverance od Poland. We express our condolences to his surviving relatives in Poland, and his son Andrew, who will deeply miss his father. But we and they cannot be happy to know that General Wolikowski peacefully release his hold upon earthly life, knowing that Poland, and all her people at last can be at peace

Dr. G. N. Cormack

**********

Przebieg Bitwy Warszawskiej we wspomnieniach Romualda Wolikowskiego

(na podstawie artykułu ”Rozmowa ze współtwórcą II Rzeczpospolitej”, Kulisy Polonii 1989)

Sierpień, a zwłaszcza piętnasty dzień tego miesiąca przynosi nam wspomnienia najgorętszych chwil z okresu tworzenia naszego odrodzonego Państwa. Jednym z głównych uczestników tzw. Bitwy Warszawskiej był wtedy ppłk. Romuald Wolikowski. Pełniąc funkcję szefa sztabu 5 armii dowodzonej przez gen. W. Sikorskiego miał doskonałe rozeznanie w przebiegu operacji warszawskiej z sierpnia 1920 roku.

Romuald Wolikowski w okresie rewolucji bolszewickiej przebywał na terenie Rosji, na Syberii, i tam tworzył 5 Dywizję Syberyjską wojska polskiego.  Jako jej delegat wrócił do Polski w 1919 roku, aby przedstawić J. Piłsudzkiemu sytuację i prosić go o wyznaczenie ambasadora w Rosji, który mógłby bronić polskich interesów.  Koleje losy 5 Dywizji Syberyjskiej były dość opłakane. Polacy znajdowali się tam w obrębie władzy Kołczaka. Militarnie jednak był on słaby i wojnę z Czerwoną Armią przegrał. Kołczak wspomagał nasze wysiłki organizacyjne, ale w zamian za to zmuszali nas do walki po ich stronie. Jeden pułk oraz bateria artylerii pod dowództwem płk. Róży brały udział w wojnie zresztą odznaczając się na tle innych jednostek. Ja byłem szefem sztabu 5 Dywizji, dowódcą był gen. W. Czuma, który później odznaczył się w walce o Warszawę. Gen. Czuma był tam w trudnej sytuacji, nie znał języka rosyjskiego ani obyczajów Moskali, więc większość obowiązków spadała na mnie. W maju 1919 roku nastąpił pewien kryzys. Starałem się wtedy „oczyścić” Dywizję z niewojskowych. Przy żołnierzach, a szczególnie oficerach były żony i rodziny, co bardzo obciążało kasę. Harbin po drugiej stronie Syberii miał być miejscem postoju rodzin, ale żony buntowały się, bo chciały być przy mężach. Poza tym były pewne konflikty z Czechami, którzy mieli dwie dywizje i przechwytywali większość wyżywienia. Przez jakiś czas pozwalali nam jednak na korzystanie ze swoich prowiantów.  Po moim wyjeździe, napór bolszewików był coraz większy. Polskie oddziały cały czas były na pierwszej linii frontu. Czesi natomiast stacjonowali na tyłach. Związane to było przede wszystkim z tym, że z oddziałami czeskimi przebywał wiceminister spraw zagranicznych, będący w dobrych stosunkach z Francuzami (delegat marszałka Foche’a nadzorował operacje militarne armii Kołczaka). Polacy nie mieli żadnego wsparcia z kraju – stąd moja podróż do Warszawy, do Piłsudzkiego o wyjednanie pomocy. W końcu 5 Dywizja została okrążona przez bolszewików i musiała się poddać. Było to jesienią 1919 roku, warunki były bardzo dogodne i wyjątkowo bolszewicy dotrzymywali warunków. Polacy zostali umieszczeni w Tule aż do końca wojny rosyjsko-polskiej do 1921 roku. Tak się złożyło, że pierwszym attaché wojskowym naszej ambasady w Moskwie zostałem ja. Pierwszym moim zadaniem było uwolnić 5 Dywizję – udało mi się to i po Traktacie Ryskim w marcu 1921 roku żołnierze ci wrócili do Polski.

Po powrocie z Syberii pojechałem do gen. J. Hallera, który był zwierzchnikiem jednostek formowanych za granicą, złożyłem mu raport i potem pojechałem do J. Piłsudskiego. Piłsudski był bardzo zajęty, ale przede wszystkim myślał o legionach, moja sprawa chyba nie była dla niego priorytetowa. Odesłał mnie do Wydziału Drugiego, czyli kontrwywiadu i tam „sprawdzali” naszą dywizję ok. dwóch tygodni. W rezultacie została ona przejęta pod dowództwo w kraju, co zostało na Syberii przyjęte z wielką radością. Ja pozostałem do dyspozycji naszego dowództwa i zostałem skierowany do gen. Sikorskiego – dowódcy Grupy „Polesie”. Koledzy ostrzegali mnie, że Sikorski jest bardzo ostry. Ale po kilku moich raportach byliśmy już dobrymi kolegami. Z okresu współpracy z gen. Sikorskim wyniosłem opinię, że był to najlepszy dowódca wojskowy w międzywojennej Polsce. Człowiek, który pozwalał na inicjatywę i dowodził bardzo, bardzo dzielnie. Jeśli chodzi o Bitwę Warszawską to istotnie w przebiegu bitwy można by się dopatrywać rzeczy nadprzyrodzonych. Nadzwyczajny zwrot od pogromu nieomal do decydującego zwycięstwa – jest uderzający. Lato 1920 roku, zaczęło się dla nas pod znakiem klęski. W tym czasie bolszewicy zakończyli zwycięsko prawie wszystkie walki na froncie swojej wojny domowej i zwolnione siły przerzucili na front polski. Na południu główne siły nasze po wyprawie kijowskiej rozproszone na ogromnej. Świeżo zdobytej przestrzeni ukraińskiej, zostały związane w ciężkiej walce obronnej z konna armią Budionnego i zmuszone do odwrotu. W krytycznej sytuacji ówczesny Naczelny Wódz zdecydował oderwanie się od nieprzyjaciela i oparcie dalszej obrony o środkową Wisłę. Front Północny pod dowództwem gen. Hallera miał zadanie obronne. W skład jego wchodziły: pierwsza Armia (pięć i pół dywizji) z zadaniem obrony Warszawy na przyczółku mostowym; piąta Armia (na północ od pierwszej) miała zadanie nie dopuścić do obejścia Warszawy od północy (pięć dywizji piechoty i dywizja jazdy) pod dowództwem gen. Władysława Sikorskiego; oraz druga armia, najsłabsza (dwie dywizje) zabezpieczała Wisłę na południe od Warszawy do Dęblina. Front środkowy stanowiła Grupa Uderzeniowa w składzie 3-ciej i 4-tej Armii (razem 6 dywizji) pod osobistym dowództwem Marszałka Piłsudzkiego, miała być zgrupowana pod osłoną rzeki Wieprz i uderzyć w kierunku północnym na skrzydło i tyły wojsk wroga atakujących Warszawę. Front Południowy pod dowództwem gen. Iwaszkiewicza, stanowiła 6-ta Armia (4 d.p. i jedna dyw. Jazdy) i Armia Ukraińska z zadaniem związania przeciwnika walką manewrową, aby nie dopuścić go do udziału w bitwie warszawskiej. Wykonanie tego wielkiego przegrupowania wojska można nazwać „ cudownym”, bo zostało przeprowadzone tak sprawnie i szybko, że nie zostało wcale rozpoznane przez bolszewików i stanowiło zaskoczenie. Sadzili, że wojsko nasze jest pobite i pozostaje im już tylko pościg.

Tuchaczewski zamierzał wziąć Warszawę obejściem od północy. Mając pod swoim dowództwem 22 dywizje (w tym dwie dywizje jazdy), 14 z nich skierował na odcinek 5-tej armii, a resztę na przyczółek warszawski. Wytrzymała 5-ta armia ataki przeważających sił wroga a 14 sierpnia rozpoczęła własne natarcie nakazane rozkazem dowództwa frontu. W nocy z 14-go na 15-go sierpnia zaznaczył się kryzys bitwy. Utkwiła mi ta noc głęboko w pamięci. Byłem wówczas szefem sztabu 5-tej armii. Gdy oddziały nasze otrzymały rozkaz dowództwa armii wieczorem dnia 14-go do dalszego natarcia na dzień następny, otrzymałem szereg telefonów od dowódcy dywizji z przedstawieniem poniesionych strat, wyczerpaniem oddziałów i z prośbą o zaniechanie dalszej ofensywy do otrzymania uzupełnień i wypoczynku. Tej nocy nadeszły pewne uzupełnienia do oddziałów i otrzymaliśmy również jedną brygadę piechoty z odwodów frontu. W środku nocy przedstawiłem generałowi Sikorskiemu sytuację i po krótkim rozważaniu ogólnego położenia, Generał utrzymał decyzję dalszego natarcia. Wysłany telefonogram wzywający dowódców w imię najwyższych względów, do wykonania rozkazów i rozpoczęcia o świcie dalszego uderzenia na wroga. Dzięki tej decyzji, następnego dnia uzyskaliśmy znaczny sukces, bo została odzyskana linia rzeki Wkry, a bolszewicy wyparci na wschodni brzeg. W tym dniu meldował generał Sikorski Naczelnemu Wodzowi, że „duch zwycięstwa wstąpił w serca żołnierzy”. Kryzys walki został zażegnany. Następnego dnia, 16 sierpnia odnosiliśmy dalszy sukces, zdobyty został Nasielsk, ważny węzeł drogowy.

W nocy z 14-go na 15-go zaszły również dwa nadzwyczajne i nieprzewidziane wypadki, które wywarły wpływ na losy bitwy warszawskiej. 8-ma brygada kawalerii generała Karnickiego, która miała zlecenie ochrony północnego skrzydła armii od strony Ciechanowa, wykonała samodzielny rajd nocny na tyły bolszewickie i znosząc drobne oddziały osłony, nad ranem dnia 15-go osiągnęła Ciechanów, zaatakowała i zdobyła te miejscowość. Zaskoczenie było wielkie, że dowódca armii uciekł do Mławy, a jego sztab do Ostrołęki. Tabory, kancelaria sztabu, a głownie radiostacja zostały zdobyte przez ułanów.

W ten sposób oddziały 4-tej armii: cztery dywizje piechoty i dwie dywizje kawalerii, nie mając nowych rozkazów, kontynuowały dalszy ruch na zachód pomiędzy Płockiem i Toruniem, daleko na naszych tyłach, ale w gorących dniach naszej walki od 15-go do 19-go sierpnia nie weszły do decydującej bitwy. Również cała dywizja odwodowa 15-tej armii bolszewickiej została skierowana na odsiecz Ciechanowa w dniu 15-go sierpnia, co ułatwiło nasze ogólne natarcie w tym dniu. Pod wieczór tego dnia 8 brygada naszej jazdy wycofała się z Ciechanowa, co już nie miało wpływu na dalszy przebieg wydarzeń.

Według planu Tuchaczewskiego, 4-ta armia sowiecka i korpus konny miały nacierać na nasze bezpośrednie tyły, na Modlin, co znacznie zmieniałoby sytuację. W wyniku rajdu 8-ej brygady jazdy mieliśmy przed sobą tylko dwie armie sowieckie zamiast trzech, z których nieobecna 4-ta armia była najsilniejsza.

Dalszy nieprzewidziany wypadek zaszedł tej nocy na przyczółku warszawskim. Pierwszy batalion 28p.p. pod dowództwem porucznika S. Pogonowskiego zajmował pozycje na styku dwóch naszych dywizji. Nie otrzymał on na czas odwołania rozkazu o nakazanym ataku nocnym. Działając samodzielnie na podstawie poprzednich zarządzeń, zaatakował on w nocy wioskę Wólkę Radzymińską, gdzie zaskoczył na tyłach frontu rosyjskiego pułk odwodowy. Żołnierze tego pułku w panice narobili takiej strzelaniny, że dwa dalsze pułki tej dywizji, czując swoje tyły zagrożone, cofnęły się pośpiesznie z pozycji robiąc dalsze zamieszanie. Ułatwiło to zwycięstwo w dniu 15-go naszej 10-tej dywizji piechoty i pomogło w odzyskaniu Radzymina. Bezpośrednie zagrożenie stolicy zostało zażegnane.

Aczkolwiek Bitwa Warszawska była czynem dzielnych ludzi, zważywszy nadzwyczajne okoliczności jej przebiegu – możemy dojrzeć w naszym zwycięstwie wyraźną opiekę Opatrzności Boskiej.

Opis zdjęć:

  1. Romuald Wolikowski z doktorem George Cormack’iem w dniu nadania doktoratu Honoris Causa przez Universytet Alberty 1981
  2. Sztab Generalny Polskiej Dywizji w Nowo-Nikołajewsku na Syberii z okazji wizyty szefa Misji Francuskiej przy Wojsku Polskim w 1919 r. Drugi z lewej szef sztabu Dowództwa Wojska Polskiego R. Wolikowski, czwarty z lewej major Walerian Czuma
  3. Sztab 5. armii, po lewej generał Władysław Sikorski, po prawej szef sztabu podpułkownik Romuald Wolikowski
  4. Pułkownik R. Wolikowski we Francji 1940
  5. Pierwszy z lewej gen. R. Wolikowski, druh dz. harc. Kosjan Koskowski, i druh phm. Zbigniew Urlich w Edmonton, lata siedemdziesiąte
  6. Edmontoński Komitet wykonawczy obchodów 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika 1973. Siedzą od lewej: Jan Chrzanowski, Hanka Bednarska, Ks. P. Klita, gen. Romuald Wolikowski, Kosjan Koskowski, Joanna Matejko, Maria Chrzanowska, Edward Henzel. Stoją od lewej: Rajmund Pierzchajło, Lechosław Gruszczyński, Tadeusz Kiryczuk, Jadwiga Pierzchajło, Helena Żydek, Danek Możdżeński, Giga Możdżeńska, F. Loehdie, Piotr Chartoryski, Ryszard Makowski, Jan Bednarski, J. Karwowski
  7. Romuald Wolikowski, lata osiemdziesiąte
  8. Msza dziękczynana na 100 lecie urodzin Generała R. Wolikowskiego, który siedzi na wózku. Pierwszy z lewej syn generała Andrzej Wolikowski, obok stoi Danek Możdżeński, w głębi ks. Władysław Karciarz OMI. Stoją od prawej: Ludwik Lechociński, nierozpoznany i Jan Szklarz
  9. Msza pogrzebowa generała Romualda Wolikowskiego, Luty 1992. Wartę przy trumnie w mundurze harcerskim pełni Józef Leśniewicz
  10. Pogrzeb generała R. Wolikowskiego. Trumnę niosą od lewej: Ludwik Lechociński, Jan Ratusz, Wincenty Harabuda, z prawej strony: Kosjan Koskowski i Stanisław Wrona