Ks Adamyk

Matowe szyby podłużnych okien polskiego kościoła nie mogą powstrzymać jasnych promienie słońca. Świątynia jest przepełniona światłem. Tłum odświętnie ubranych parafian. O godzinie 12 rozpoczęła się uroczysta Msza św. Ks. J. N. Adamyka. Po otrzymaniu w sobotę 6 czerwca 1964 roku w edmontońskiej katedrze święceń kapłańskich z rąk arcybiskupa A. Jordana, odprawił dziś swe pierwsze nabożeństwo w Kościele Różańca Świętego w Edmontonie.

Właściwa Msza Prymicyjna odbyła się w niedzielę w polskim kościele św. Michała Archanioła w miejscowości St. Michael, w której w dniu 17 kwietnia 1940 roku urodził się prymicjant. Rodzice jego są Polacy; Emilia i Jan Adamyk. W tejże miejscowości syn ich Jan ukończył szkołę podstawową, po czym przez rok uczęszczał do High School w pobliskim Lamont. Przez 2 następne lata uczył się w St. Anthony College w Edmontonie i wreszcie 4 lata studiował w Seminarium św. Józefa w St. Albert.

A dziś w uroczystych szatach liturgicznych, silnym młodym głosem intonuje przed ołtarzem „ Gloria in exselsis deo”. Niezwykły to dzień dla edmontońskiej Polonii, a i prymicjant ma niezwykłych kapłanów przy swoim boku: diakonem, bowiem jest ks. Marvin Fox, a subdiakonem – Ojciec Antoni Sylla, O.M.I. Ks. Fox wywodzi się w prostej linii z indiańskiego szczepu „ Czarnych Stóp” osiadłego od dawna w Albercie. Dziwne są losy Opatrzności Bożej, bo jeszcze stosunkowo niedawno wojownicze plemiona „Czarnych Stóp” wkraczały na ścieżki wojenne walcząc nieraz krwawo z „bladymi twarzami” paląc ich siedziby razem z prymitywnymi kościółkami. A oto dziś ich potomek ze stopni ołtarza pięknego nowoczesnego kościoła głosi słowa miłości bliźniego i wymawia słowa Chrystusa „ Pokój z Wami”.

Jeszcze bardziej niezwykłą jest osoba dzisiejszego subdiakona Antoniego Sylli, który tydzień temu obchodził rzadką uroczystość „brylantowego” tj. 60-letniego Jubileuszu życia zakonnego. Niestrudzony pasterz i misjonarz – pomimo swoich 83 lat, nie ustaje w służbie Bożej.  Gdy na wiosnę 1963 roku zjawił się w Edmontonie mówiono, że przyjechał na dobrze zasłużony odpoczynek. Odpoczynek, o nie Ojciec Sylla nie zna takiego słowa. Pełen energii i młodzieńczego zapału, każdej niedzieli odprawia nabożeństwa, głosi kazania, słucha spowiedzi, udziela Komunii św., odwiedza chorych. Wielu młodych wiekiem może pozazdrościć mu smukłej i prostej sylwetki.

W Edmontonie zresztą, gdy zjawił się przed rokiem, nie był O. Sylla osobą nieznana. Przybył, bowiem do stolicy Alberty po raz pierwszy 19 marca 1917 roku na stanowisko wikariusza Ojca Pawła Kulawego, OMI założyciela i pierwszego proboszcza parafii Różańca Świętego. A gdy O. Kulawy na wiosnę 1921 roku wyjechał do Polski, aby razem a innymi Oblatami przygotowywać tam nowe szeregi przyszłych misjonarzy, Ojciec Sylla został tu drugim z rzędu proboszczem. Na stanowisku tym był 6 lat od 1921 do 1927 roku, oszczędną i mądrą administracją przyczyniając się do zmniejszenia długu, zaciągniętego na budowę kościoła pod wezwaniem Różańca Świętego. Był to bodajże najdłuższy pobyt O. Sylli na jednym miejscu. Bo wierny swemu misjonarskiemu powołaniu zawsze spieszył tam, g.dzie najbardziej była potrzebna opieka duszpasterska. A widać, że zapotrzebowanie było wielkie, jeżeli O. Sylla mógł ułożyć cały różaniec z nazw miejscowości, w których krócej lub dłużej przebywał. A wiec obok już wymienionego Edmontonu, także Calgary, Banff, Skaro, Tide Lake, Bankhead, Canmore, S. Michael, Leduc, Nisku, Opal, Mundare, Roundhill, Kraków, Bittern Lake, Lethbridge, Hay Lakes, Wough, Winnipeg, Grande Prairie, Roma, Dobrowody, Invermay, Tiny, Exhaw i pare innych.  Nie wszędzie O. Sylla przyjeżdżał na gotowe. Przeważnie w wielu miejscach trzeba było prace misjonarską rozpoczynać po pioniersku tj. od samego początku. Wystarczy powiedzieć, że dzięki inicjatywie, energii O. Sylli wybudowano Dom Polski i około 10 kościołów. W owe czasy nie było to łatwe zadanie.

Polacy, zazwyczaj niezamożni emigranci, byli rozrzuceni po całej Albercie. Większość z nich twardą pionierską pracą zarabiało na życie a i światowy kryzys lat trzydziestych specjalnie ciężko odbił się na nowych przybyszach. W tych warunkach nieduża nawet ofiara na budowę kościoła była niemal równoznaczna z odjęciem sobie od ust kromki chleba. A jednak O. Sylla dokonał swego dzieła ku większej chwale Bożej zasługując sobie na wielką cześć i wdzięczność polskiego społeczeństwa.

Mówił o tym wszystkim w czasie kazania ks. proboszcz Stanisław Wachowicz OMI. I twarz jego zazwyczaj poważna i skupiona jaśniała tego dnia blaskiem prawdziwej, głębokiej niezwykłej radości.

Oto, mówił, wykończyliśmy ostatecznie w pierwszej połowie bieżącego roku główny ołtarz, umieszczając w nim na tle głębokiej aksamitnej czerwieni Chrystusa Ukrzyżowanego, dzieło Lympias z Hiszpanii. Wykończyliśmy również całkowicie dwa boczne ołtarze oraz ołtarz Patronki kościoła, Matki Boskiej Różańcowej. Na wiosnę tego roku ogromna rzesza dzieci polskich uroczyście przystąpiła do pierwszej Komunii św. A wkrótce potem 165 dzieci przystąpiło do sakramentu Bierzmowania. Ta duża ilość bierzmowanych oraz niezwykły porządek, jaki panował przy podchodzeniu ich i rodziców chrzestnych do arcybiskupa A. Jordana były następnie podkreślone z wielkim uznaniem przez Jego Ekscelencję w kazaniu.

A teraz mówił dalej ksiądz proboszcz na styku wiosny i lata, stykają się ze sobą 2 wielkie uroczystości: prymicja świeżo wyświęconego młodziutkiego kapłana polskiego z brylantowym jubileuszem służby zakonnej nestora polskich Oblatów w Kanadzie.

Słuchając tych słów, myślałem „ Oto jest symbol odnawiania się katolickiego Kościoła”. Minęło blisko 2000 lat od chwili, kiedy Chrystus powiedział św. Piotrowi „ Tyś jest Piotr, opoka a na tej opoce zbuduję Kościół mój a moce piekielne nie zwyciężą Go”. I Kościół trwa wciąż zwycięsko pomimo prześladowań, herezji, odstępstw ludzi złych i słabych. Jak w starożytnej Grecji członkowie sztafety olimpijskiej przekazywali jeden drugiemu pochodnię, święty ogień, symbol życia, tak teraz, za czasów chrześcijańskich, na wszystkich szczeblach hierarchii kościelnej starsi kapłani i misjonarze przekazują młodym zasady szerzenia i nauczania prawd bożych, aby się spełniły słowa Chrystusa: „Idąc tedy na cały świat – nauczajcie wszystkie narody”.

Edward Henzel

 

Źródło: Glos Polski 23 VII 1964