40 lat „Echa”
O tym jak bardzo atmosfera domu wpływa na rozwój dziecka świadczyć może doskonale przykład pana Tadeusza Borowieckiego, znanego w całej Polonii od 40 lat muzyka. Od jak dawna p. Tadeusz sięga pamięcią muzyka i instrumenty zawsze były obecne w jego życiu. Dziadek i ojciec grali na skrzypcach, a on sam pamięta jak- jeszcze zbyt mały, aby udźwignąć instrument – grał na akordeonie podtrzymywanym przez nauczycielkę. Ten właśnie akordeon powędrował wraz z małym Tadziem w daleką drogę, kiedy to rodzina została wywieziona z rodzinnego Polesia w głąb Rosji. Dzięki splotowi przeróżnych wydarzeń rodzina Borowieckich zawędrowała ostatecznie do wschodniej Afryki i tam nauka gry rozpoczęła się już na poważnie. Pożółkłe zdjęcia, pieczołowicie przechowywane przez lata pokazują coraz to bardziej doroślejącego młodzieńca zawsze z instrumentem w ręku. Z tamtego czasu przechowały się też ręcznie przepisywane nuty, własnoręcznie potem zszywane i oprawiane w książki.
Po wojnie Tadeusz Borowiecki znalazł się w Anglii, w miejscowości Plymouth, kontynuując naukę gry na akordeonie i trąbce. Muzyka zaczęła stanowić jego główne zajęcie. Kiedy w lipcu 1951 roku przyjechał do Kanady już w dwa tygodnie potem zagrał po raz pierwszy publicznie – w Domu Polskim na Święcie Żołnierza. Znajomość, najpierw z p. Kiryczukiem, a potem z Eugeniuszem Skorkiem i Włodzimierzem Czornowołem – Rosjaninem, szybko przerodziła się w stałą współpracę i tak powstało „Echo” – polski zespół muzyczny, towarzyszący odtąd Polakom i nie tylko, przez 40 lat.
Kiedy w 1954 ustalił się skład „Echa”, repertuar obejmował już wiele utworów, a zespół stał się popularny także wśród innych grup etnicznych. Może nawet bardziej wśród innych narodowości, niż na swoim podwórku- twierdzi z goryczą p. Tadeusz. „Echo” przez lata obsługiwało wszystkie polskie rocznice i uroczystości w Edmontonie i tak się do tego przyzwyczajono, że nierzadko zapominano o podziękowaniu, nie mówiąc już o zapłacie. Tylko za prezesury prof. Henryka Wójcickiego i prof. Radkiewicza Kongres Polonii Kanadyjskiej załatwił sprawę przyzwoicie tzn. rezerwując „Echo” na długi czas przed uroczystością, a potem wysyłając podziękowania. Potem było tak, że na tydzień lub dwa przed np. 3 Maja telefonowano z poleceniem…no to zagrajcie. A „Echo” miało już zajęte terminy na najbliższy rok lub półtora. Tak więc współpraca z rodakami nigdy nie była usłana różami. Pan Tadeusz nie ma żalu o to, że Polacy biorą Włochów na zabawę, bo z kolei Włosi angażują „Echo”, ale przykro jest gdy nie jest się szanowanym przez swoich.
Oprócz grania na zabawach, uroczystościach, piknikach, świętach różnego rodzaju itp. P. Borowiecki wraz z p. Kiryczukiem otworzyli z latach 60. szkołę gry na akordeonie. Ten nauczycielski okres to nie było tylko nauczanie, ale także prezesowanie Związkowi Akordeonistów-nauczycieli Zachodniej Kanady. Dziś p Tadeusz uczy także, ale tylko dorosłych, którzy mają już jakieś podstawy.
Dzis „Echo” ma bardzo dobry skład i terminarz zapełniony na najbliższy rok. Będą grali u Niemców, Włochów, Austriaków, Ukraińców, Węgrów. W programie „Echo” ma prawie wszystko – poczynając od wiedeńskich walców, poprzez przeboje Glenna Millera, na popularnych utworach charakterystycznych dla różnych grup etnicznych kończąc. Nie grają tylko heavy-metalu, jakoś nie pasuje im ta muzyka.
Tak więc „Echo” gra już 40 lat i jak podkreśla p. Tadeusz, nie byłoby nigdy takiego zespołu, gdyby nie ludzie, których spotkał- ludzie kochający muzykęZespołowi „Echo” serdecznie gratulujemy z okazji jubileuszu i życzymy dalszych wielu lat popularności.
Źródło: Kulisy Polonii nr 103 30 IV, 1992