Weronika Markowska

Weronika Klucznik urodziła się 9 sierpnia 1925 roku na dawnych Kresach Wschodnich, we wsi Laszowice, powiat Grodno w rodzinie leśniczego Wiktora Klucznika i jego żony Anny (z domu Samojło). W dwa lata później urodziła się jej młodsza siostra Nadzieja. Życie rodziny biegło spokojnie, aż do momentu wywózki, której przyczyna nigdy nie
została wyjaśniona. Nie byli typowymi “bogaczami” na Kresach i do tego byli pierwszą i jedyną rodziną w ich wsi, którą NKWD aresztowało i wywiozło 10 lutego 1940 r. W aresztowaniu brało udział 3-ch umundurowanych funkcjonariuszy NKWD i jeden cywil, w którym rodzice 15- letniej wtedy Weroniki z przerażeniem rozpoznali chrzestnego ojca
ich młodszej córki Nadzieji. Z relacji Weroniki wynika, że został on zmuszony do tej akcji. Pozwolił im wziąść z domu wszystko co mogli udźwignąć i obiecał pomóc w ich ocaleniu od wywózki, ale niestety losu ich nie zmienił. Tak jak inni wysiedleńcy, Weronika z rodzicami i siostrą zostali wepchnięci do bydlęcego wagonu wraz z 60 innymi Polakami i w strasznie prymitywnych warunkach, w ciasnocie i zimnie wiezieni przez 3 tygodnie w głąb Związku Sowieckiego, na Ural. Tam, ok. 40km od
Świerdłowska , w posiołku Tiopłyje Gory (Ciepłe Góry) dostali koło lasu chatę po wymarłych mieszkańcach. Składała się ona z pokoju z kuchnią i dzielili ją z drugą rodziną posiadającą siedmioro dzieci. Pluskwy spadały na nich w nocy prosto z sufitu. Już dwa dni po przyjeździe rodzice Weroniki poszli do pracy w lesie, gdzie piłowali drzewo. Ilość otrzymanego chleba dla rodziny zależał od wykonanej normy – 6 metrów
sześciennych spiłowanego, obciosanego i ułożonego drewna. Weronika chcąc pomóc rodzicom obrywała gałęzie ze ściętych drzew i znosiła w jedno miejsce, by je później spalić. Była to dla niej ciężka praca, do tego na wielkim mrozie i ciągłym niedojadaniu. Później, rodzice wysprzedawali lub zamieniali z okoliczną ludnością wszystko co się dało na jedzenie. W lipcu 1941 r. została podpisana umowa Sikorski-Majski i Polacy
wywiezieni do przymusowej pracy w głąb Sowietów zostali objęci “amnestią” (za niepopełnione winy). Rodzina Weroniki miała do wyboru: pozostanie na miejscu lub wyjazd do Kazachstanu lub Uzbekistanu. Wybrali wyjazd do Kazachstanu. W Kazachstanie zamieszkali najpierw w miejscowości Stary Kazalińsk, gdzie w jednym pokoju mieszkali ze staruszką Rosjanką. W krótce Weronika zachorowała na zapalenie
płuc, a następnie na tyfus. Została wzięta do szpitala, gdzie leżała przez dwa miesiące i przeżyła dzięki opiece rosyjskiej pielęgniarki, dla której Kazachstan był miejscem zsyłki. Weronika nie zapamiętała jej imienia lub nazwiska, ale pamiętała, że ta kobieta zostawiła w Leningradzie (obecnie Petersburg) córkę w jej wieku. Rosjanka – pielęgniarka widziała
w Weronice jakby swoje ciężko chore dziecko. Niestety, jej siostra Nadzieja, która również chwyciła tyfus i trafiła do tego samego szpitala co Weronika, umarła w krótce po opuszczeniu szpitala 10 lutego 1942 r.
W 1942 r. władze sowieckie zarządziły robienie imiennych list Polaków, którzy chcą wyjechać ze ZSRR . Trzyosobowa rodzina Weroniki (już po śmierci siostry) zgłosiła się na listę oczekujących na paszporty w swoim posiołku, ale nigdy ich nie otrzymała. Ktoś, kto w imieniu miejscowych Polaków zrobił listę, okazało się, że zniknął wraz z
paszportami. Niestety inni ludzie na tych paszportach opuścili Związek Sowiecki, przez co Weronika i jej rodzina przebywała na zesłaniu ponad 6 lat. A właściwie to Weronika tylko już z matką. Ojciec zmarł dokładnie w dwa lata po jej siostrze w 1944r.

Nie mając paszportów rodzina była skazana na pobyt w ZSRR. NKWD zaczęlo ich namawiać do przyjęcia radzieckiego obywatelstwa, na co ojciec nie chciał się zgodzić, więc osadzono ich w więzieniu. Więzienie było tak przepełnione, że Weronika z matką siedziały przez dwa tygodnie w celi w kucki, bo nie było miejsca, żeby się położyć. Kiedy Weronika zaczęła kaszleć w celi, ojciec w obawie, że może stracić drugą córkę
zadecydował, że Weronika z matką mają przyjąć radzieckie obywatelstwo, ale on sam pozostanie przy polskim. Weronika z matką zostały zwolnione z więzienia, ale ojciec został jeszcze na dwa lata. Kiedy go wypuszczono był już w takim stanie, że mógł tylko pożegnać się z rodziną. Po śmierci ojca Weronika z matką przeniosły się do Nowego Kazalińska, z myślą, że tam będzie im lepiej. Niestety, było gorzej, bo nawet wodę można było dostać tylko za opłatą. Wiadro wody kosztowało wtedy 2 kopiejki, a one nie miały żadnych pieniędzy.
Gdy zrozpaczona Weronika stała w kolejce po wodę, miejscowe kobiety okazały jej wielkie serce pomagając napełnić wiadro za darmo, resztkami wody spływającej z komunalnego kranu.
Ludność rosyjska okazywała im stale pomoc i dzięki temu przeżyły. Wigilia Bożego Narodzenia 1944 r. była dla Weroniki i jej matki najgorsza z powodu głodu. Mieszkały wtedy w pustej łaźni, po ciemku, w głodzie i zimnie, leżąc na trzcinie zebranej z pobliskich błot. Były przekonane, że umrą, pomodliły się więc i pożegnały, czekając na śmierć głodową. I wtedy stało się coś nadzwyczajnego. Otworzyły się drzwi do łaźni i
weszły niespodziewanie trzy Rosjanki mówiąc “ Przyniosłyśmy wam podarki z okazji waszego święta”. To był istny “Cud Boży”. Te podarki uratowały im życie: szklanka mąki, ćwiartka mleka od kozy i mała rybka, którą złapał w rzece syn jednej z tych kobiet. Później, w 1945 roku Weronika dostała pracę w kuchni kolejowej – też dzięki pomocy
Rosjanki. Wtedy obie z mamą trochę odżyły, bo Weronika przynosiła do domu resztki jedzenia wyskrobane z garnków. Ale dopiero w 1946 roku te dwie Sybiraczki dostały się na listę wyjeżdżających do Polski i otrzymały swoje paszporty. Jechały do Polski przez 3 tygodnie podobnymi bydlęcymi wagonami jakimi ich wywieźli, ale tym razem z radością i nadzieją na lepsze jutro. Kazano im wysiąść w Stargardzie Szczecińskim i szukać sobie mieszkania. To był następny szok. Żadnej
pomocy od miejscowych władz polskich. Na szczęście jadąc z Kazachstanu spotkały w wagonie młodego człowieka Janka Bereta, który też szukał mieszkania dla swojej rodziny i Weronika z matką pojechały z nim do Oleśnicy na Dolnym Śląsku. Tam tamieszkały w pustym pofabrycznym budynku, pozbawionym okien i drzwi. Ale miały
swój dach nad głową i za sąsiadów rodzinę Beretów. We wrześniu 1946 roku Weronika poznała na zabawie harcerskiej Staszka
Markowskiego . Znajomość ta zakończyła się małżeństwem 1 czerwca 1947 roku Stanisław Markowski który też pochodził z dawnych Kresów Wschodnich, ze Śniatynia-Załucza (województwo stanisławowskie) i był na liście NKWD do wywózki w głąb Rosji. Jednak w grudniu 1942 roku został złapany przez Niemców na ulicy (w t.zw. łapance) i wysłany do pracy w kopalni w Sudetach na terenie okupowanych Czech. Tam
doczekał końca wojny i chciał zaraz wrócić na wschód Polski “do domu”. W pociągu dowiedział się, że jego dawny dom to już nie jest Polska. Został więc w kraju i zaczął tu szukać rodzinę (miał matkę i 4-ch braci). Mamę z najmłodszym bratem odnalazł w Brzegu, blisko Oleśnicy i tam zamieszkał.

Weronika razem z mężem zagospodarowali się w Oleśnicy. Tu urodziły się im troje dzieci – Stefan, Maria i Janina. 7 sierpnia 1962 roku przyjechali do Kanady dzięki pomocy matki Stanisława, Stefanii
Markowskiej. W 1957 r. Stefania Markowska, długoletnia wdowa, pojechała do Anglii odwiedzić syna, który w czasie wojny walczył w II Korpusie, w Armii Andersa i potem pozostał w Londynie. W Anglii nawiązała kontakt listowny ze swoją pierwszą sympatią Michałem Dekorem, który został uwieńczony małżeństwem. Jednak stałym miejscem zamieszkania Michała Dekora był Edmonton w Kanadzie, więc Stefania przeniosła się do Edmonton i tu postanowiła ściągnąć syna z żoną i trójką wnuków. Podróż do Kanady w tym czasie była wyzwaniem dla rodziny Markowskich. Weronika i Stanisław (w wieku 35 i 37 lat) z trójką dzieci lecieli najpierw z Warszawy do Montrealu (lot z przesiadkami trwał 24 godzin), a potem przez 4 dni i 3 noce pociągiem do Edmonton. Radość z połączenia się z babcią Stefanią była ogromna, ale nie mniej ogromna była radość z powodu perspektywy nowego życia w Kanadzie dla Weroniki , jej męża i dzieci. Weronika i Stanisław zaczynali zupełnie nowe życie. Nie było to dla nich łatwe, jak również dla ich dzieci w wieku 7-12 lat. Weronika rozpoczęła pracę w zakładzie krawieckim GWG po dwóch dniach od przyjazdu do Edmonton. Stanisław zaczął pracę tydzień później, jako spawacz w ,,Great West Steel”. Weronika z rodziną zakotwiczyli się na dobre w Edmonton. Rodzina wkrótce powiększyła się o bliźniaki – Elę i Józka (1963r). Markowscy kupili dom, wyremontowali go i dopasowali go do ich licznej rodziny, bo wreszcie też udało się ściągnąć na stałe do Edmonton drugą babcię, Annę Klucznik, matkę Weroniki (1966r.).Teraz już byli w komplecie. Pracowali, spłacali dom, wychowywali dzieci z pomocą babci, a właściwie dwóch. Budowali przyszłość swoją i dzieci. I jeszcze jedno: Weronika nigdy nie zapomniała rosyjskich kobiet, które jej i matce ratowały życie w Kazachstanie. Przez wiele lat wysyłała im paczki z Kanady. Rodzina Markowskich jest znana w Edmonton, ze względu na działalność społeczną. Jedna z córek państwa Markowskich, Maria (Maryla) Markowska Hasek jest działaczką
polonijną, wielokrotnym I wiceprezesem Kongresy Poloni Kanadyjskiej, Okręg Alberta, organizatorem licznych i wspaniałych imprez polonijnych. Prowadzi własny business, znany Kanadyjczykom i Polakom SUBWAY w Edmonton. Weronika i Stanisław dożyli szczęśliwie 60- lecia jubiluszu małżeńskiego otoczeni dziećmi , wnukami i przyjaciółmi. Zdjęcia z celebracji ich 40-lecia, 50-lecia i 60-lecia wspólnej drogi są załączone.
Obecnie, jubilaci poświęcają czas wnukom , których jest ośmioro Piotr i Doris Markowscy,Robert i Dawid Hasek, Tina i Christopher Scousbol, Ashly i Mark Warawa. W 1999 r. Weronika Markowska, jako osoba represjonowana, otrzymała od Władz III RP uprawnienia kombatanckie. Od tego czasu należy do Zachodniopomorskiego Związku
Sybiraków z siedzibą w Szczecinie. Weronika Markowska
Opracowanie – Zofia Kamela (na podstawie dostarczonych materiałów przez Marylę Hasek)
1.Wywiad Weroniki Markowskiej “ Przyczyna śmierci-50 lat” dla Panoramy Polskiej, czerwiec 2006.
2.Artykuł “ Wśród złotych przymgleń i promieni” Kulisy Polonii nr 224, 9 sierpień 1997
Opis zdjeć:
1. Weronika po powrocie do Polski 1946 r.

2. Portret ślubny Weroniki Klucznik i Stanisława Markowskiego, czerwiec, 1947r.
3. Weronika i Stanisław Markowscy z dziećmi, od lewej Maria, Jasia i Stefan, w Polsce 1960r.
4. Rodzina Markowskich po przyjeździe do Edmonton, wrzesień, 1962 r. wraz z babcią Stefanią,
która ich sponsorowała
5. 40-ta rocznica ślubu państwa Markowskich I-szy rząd od lewej: Anna Klucznik –matka Weroniki,
Stanisław, Weronika, matka Stanisława Stefania z mężem Michałem. II rząd , dzieci, od lewej:
syn Stefan, córka Maria, córka Janina,oraz bliźniaki Józef i Ela
6. 50-lecie małżeństwa państwa Markowskich. Rodzina celebrowała “ złote gody” w niedzielę 1
czerwca 1997 r. w kościele MBKP w Edmonton. Na zdjęciu Jubilaci w otoczeniu dzieci i wnuków
7. Weronika i Stanisław Markowscy w 60 rocznicę swojego małżeństwa, 2007 r.