Tadeusz Bisanz

Tadeusz Bisanz

(1923-1999)

 

Tadeusz Stanisław Bisanz urodził się 28 października 1923 roku z Zagórzu w woj. Lwowskim. W związku z pracą ojca rodzina zmieniała, co jakiś czas miejsce zamieszkania: Gródek Jagielloński, Wejherowo na Pomorzu, w końcu Jarosław. Tu w Jarosławiu zastał rodzinę 16 letniego Tadeusza wybuch II wojny światowej. Kiedy wojska polskie walczą z przeważającymi siłami hitlerowskimi, ze wschodu wkraczają 17 września 1939 roku oddziały sowieckie, zajmując wschodnie tereny państwa polskiego. Tadzio i jego brat Leszek, jako ochotnicy biorą udział w kampanii wrześniowej. W trakcie działań wojennych znaleźli się we Lwowie u cioci. W czerwcu 1940 NKWD aresztowało całą rodzinę. Wszyscy zostali załadowani do bydlęcych wagonów i deportowani do Kazania do niewolniczej pracy przy wyrębie lasu i ładowaniu drzewa. Po napadzie Niemców na Rosję Sowiecką 22 czerwca 1941 roku, zostaje podpisana umowa Sikorski-Majski o utworzeniu w ZSSR Armii Polskiej z byłych łagierników, jeńców wojennych i przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej. Tak zwana „amnestia” (za winy niepopełnione) zastała rodzinę Bisanzów w posiołku leśnym. Całą rodzinę, ale już bez babci, która tam zmarła wyruszyli wszyscy do Buzułuku, miejsca tworzącej się pod dowództwem gen. Władysława Andersa, Armii Polskiej. Tadzio jedzie z bratem Leszkiem do Tatiszczewa, pozostawiając resztę rodziny za sobą. W Buzułuku umiera dziadek oraz najmłodsza siostra Tadeusza. Leszek został skierowany do lotnictwa, Tadzio poszedł do szkoły podoficerskiej, którą ukończył w Dżałałabad, po czym został przydzielony do batalionu karabinów maszynowych w V Kresowej Dywizji. Stamtąd wyjeżdża przez Morze Kaspijskie na Bliski Wschód: Iran, Irak, Palestyna i Egipt – to kolejne etapy jego żołnierskiej drogi. Następnie wyjeżdża z 2 Korpusem Polskim na front włoski.  Bierze udział w walkach o Monte Cassino, gdzie zostaje ranny. Wkrótce jednak wraca do oddziału by wziąć udział w dalszych walkach 2. Korpusu, do Bolonii włącznie.

Po wojnie w 1946 roku 2. Korpus Polski zostaje ewakuowany do Anglii. W Stanton Harcourt gdzie stacjonował jego oddział, poznaje przyszłą towarzyszkę życia – Mavis Mimi, z którą w 1951 r. zawiera ślub. Mimi nauczyła się od niego języka polskiego. Z tego szczęśliwego małżeństwa przychodzi na świat trzech synów: John, Mark i Robert.

Tadeusz Bisanz zmarł nagłe 24 lipca 1999 roku pogrążając w wielkim smutku rodzinę i znajomych i kolegów kombatantów.  Tadeusz pełnił funkcję prezesa Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, koło nr. 6 w Edmontonie. Był też przewodniczącym Zarządu Domu Polskiego i członkiem Towarzystwa Polsko-Kanadyjskiego. Prowadził bardzo intensywny tryb życia. Całym sercem był zaangażowany w zbiórkę na fundusz budowy pomnika Monte Cassino. Oto, co mówił na ten temat: Jeśli my teraz nie pomożemy w budowie tego pomnika, to nikt się już tym chyba nie zajmie. Ten pomnik musi stanąć w sercu Polski, w Warszawie. Jak Łuk Triumfalny w Paryżu, niech ten pomnik będzie świadectwem dla przyszłych pokoleń. Świadectwem, że w ciężkim dla świata okresie żołnierz polski, po wyjściu z więzień i łagrów, potrafił odnosić wspaniałe zwycięstwa. Był bardzo szczęśliwy, że mógł w maju 1999 roku, wziąć udział w odsłonięciu tego pomnika w Warszawie.

Za udział w wojnie został odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Monte Cassino, Gwiazdą za rany, Medalem Wojska Polskiego, Krzyżem Czynu Bojowego, Italy Star, Defence Medal, War Medal i 1939-45 Star. Podczas Walnego Zjazdu Stowarzyszeń Polskich Kombatantów w Kanadzie, który odbył się w Toronto dekretem Prezydenta RP awansowany został przez Attache Obrony płk. Zdzisława Przeszłowskiego do stopnia tytularnego podporucznika. Był z tej nominacji bardzo dumny.

Tadeusz Bisanz był od dzieciństwa zaangażowany w działalność harcerską. Na ostatnim obozie ZHP nad Garner Lake wygłosił piękną gawędę harcerską. Sprawy Polski były zawsze u niego na pierwszym miejscu. Niech Ci ziemia kanadyjska lekką będzie, a Twoja ukochana Polska, dla której znajdowałeś zawsze dobre słowo, w Twoim śnie wiecznym niech Ci wierną będzie.

Odchodzą od nas najbliżsi, odchodzą od nas najdrożsi

Wypala się płomyk życia, iskierka po iskierce

O jeden pogodny uśmiech znowu jesteśmy ubożsi

Jesteśmy znowu biedniejsi o jedno pogodne serce

Ty teraz przed raju obłocznym progiem

Archaniołom się zwierzasz, rozmawiasz z Panem Bogiem

Więc może w tej rozmowie, przypomnisz Mu między innymi

Że my, byli żołnierze, rozproszeni po tej ziemi

Czekamy, by się spełniło i słońcem błysło w błękicie

To, o co walczyłeś przez całe swoje życie

Władysław Szwender

 

Źródło: Kulisy Polonii nr 255 Lipiec 1999